A kiedy człowiek nie potrafi poradzić sobie z obowiązkiem, jakim jest opieka nad starzejącymi się rodzicami? Mówi wtedy: „Nie mogę jednocześnie opiekować się rodzicami i dziećmi, nie umiem pogodzić tych obowiązków”.
To nie do końca jest, niestety, wymówka. Życie się zmienia, struktury społeczne, w jakich obecnie funkcjonujemy, też są inne niż dawniej. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś rezygnuje z pracy, bo chce poświęcić się opiece nad starszą osobą. Ale co on zrobi, gdy będzie trzeba wrócić do pracy? W wieku 40–50 lat z trudem przyjdzie mu znalezienie zajęcia. Nawet nie liczy na to, że wróci na dawne miejsce. Obawia się, czy w ogóle znajdzie zatrudnienie. To są autentyczne dramaty rodzinne i osobiste.
Dlatego nie wolno ani ich lekceważyć, ani też pochopnie szafować oskarżeniami typu: „Ach, co to za syn, że oddał mamę do domu pomocy społecznej”. Zawsze trzeba wziąć pod uwagę to, w jakich okolicznościach nastąpiła taka dramatyczna decyzja i czy może nie doszło do niej na skutek naprawdę szlachetnych pobudek.
Człowiek, który jest zniedołężniały, potrzebuje opieki. Jeśli tylko jeden członek rodziny może opiekować się taką osobą, to zwyczajnie nie da rady. Ani fizycznie, ani psychicznie, ani czasowo. I wtedy szuka się optymalnych rozwiązań. Oczywiście te trudności nie mogą usprawiedliwiać obojętności czy pochopnego zrzucania obowiązków synowskich na osoby trzecie.
Potrzebna jest – by przywołać ponownie słowa Ojca Świętego Jana Pawła II – wyobraźnia miłosierdzia?
Ta wyobraźnia miłosierdzia musi dotykać tego, co nie zaistniałoby w nas bez tej właśnie wyobraźni. Człowiek, zwłaszcza zaawansowany wiekiem, odczuwający słabości i dolegliwości swojej cielesności, wie, że odchodzi. My natomiast, zaangażowani w codzienność, w to wszystko, co się wokół nas dzieje, nie odczuwamy tego tak silnie.
Nasz bliski patrzy na życie już z innej perspektywy, dokonuje rozrachunku ze sobą. Żyje nadzieją, ale i lękami przed tym, co go czeka, choć nie zawsze o tym mówi. Stąd właśnie tak niezbędna jest nasza obecność, choćby nawet milcząca. Starsza osoba potrzebuje przede wszystkim bliskości.
Widać wyraźnie, że wsparcia i duchowego wzmocnienia potrzebuje zarówno osoba starsza, jak i opiekun, który podejmuje działanie na jej rzecz.
Jeżeli człowiek rozwija się w pełni naturalnie, jeśli jest nastawiony na żywą i autentyczną relację z Panem Bogiem i drugim człowiekiem, to nawet w sytuacjach kryzysowych wszystko mu się jakoś będzie układało. Jeśli natomiast jeden z tych elementów zaczyna się chwiać, to całe życie się rozsypuje. A gdy potem dochodzi do sytuacji, kiedy trzeba zająć się kimś starszym, chorym ojcem lub matką, a młody człowiek nie ma na to czasu, bo są inne obowiązki, to pojawia się problem, z którym ten młody człowiek nie umie sobie poradzić. Niekiedy odnosi on nawet wrażenie, że jego życie traci sens, bo trzeba się poświęcić dla ojca czy matki.