Wyobraźnia miłosierdzia
22 listopada 2013
Wiemy, że ma Ksiądz Arcybiskup osobiste doświadczenie uczestnictwa w starzeniu się i odchodzeniu swojej Mamy, która dożyła bardzo sędziwego wieku…
Niedługo minie już 25 lat, jak po stosunkowo krótkiej chorobie zmarł mój ojciec. Mama pozostała w domu sama. Kiedy w 1997 r. zostałem biskupem, podjęła się zadania prowadzenia mego domu, który dzięki Niej stał się prawdziwym domem, takim, jakim go pamiętałem z dzieciństwa i młodości. A Mama czuła się potrzebna i kochana. W wieku 94 lat wróciła do domu, w którym spędziła dużą część swego życia. Odeszła od nas dwa lata później, ale w ostatnich miesiącach zawsze ktoś z nas był przy niej. Odchodziła wśród bliskich.
Co kształtowało relacje międzypokoleniowe w rodzinie Księdza Arcybiskupa?
Dla mojej Mamy zawsze było wielką radością to, że wszyscy gromadzili się wokół niej lub zapraszali ją na uroczystości rodzinne. Pamiętam, jak przy takich okazjach mówiła: „Jestem szczęśliwa, bo was wszystkich dzisiaj widzę”. Potem, kiedy już przyszedł trudny okres odchodzenia, mama tym bardziej chciała, żeby wokół niej byli bliscy – ci, którzy ją kochają. Myślę, że dzięki naszej obecności miała poczucie bezpieczeństwa, co dla człowieka starszego jest rzeczą niezmiernie ważną.
W domu rodzinnym zawsze przywiązywało się wielką wagę do tradycji. Relacje między rodzicami były pełne głębokiego zrozumienia, szacunku i takiej cichej, a przecież widocznej dla nas, dzieci, współpracy. Dom, rodzina, Pan Bóg, ojczyzna, ale bez zbędnego epatowania. Ojciec o swojej religijności niewiele mówił, ale pamiętam, jak wieczorem klękał sam do pacierza i się modlił. Widok ojca – który był potężnym mężczyzną – klękającego do pacierza był dla nas naprawdę bardzo wymowny.
Poza tym niedziela zawsze była niedzielą, a więc najpierw Msza Święta, potem obiad, wizyty rodzinne. Ojciec kiedyś powiedział – dobrze zapamiętałem to zdanie – gdy wychodziliśmy z kościoła: „Wiesz, taki jestem szczęśliwy. To jest niedziela, nie wyobrażam sobie tego dnia bez Mszy Świętej”. A potem jak zwykle: spotkanie rodzinne, telewizor, radio czy gazety.
Czy Mama Księdza Arcybiskupa doświadczała trudności związanych ze starzeniem się?
Pamiętam, jak kilka razy przychodziła do mnie, gdy akurat pracowałem przy komputerze, i mówiła: „Synku, jest mi dziś jakoś smutno”. Czekała na coś więcej ponad to, że jestem razem z nią w domu. Chciała, żeby być razem, żeby porozmawiać z nią, jeszcze raz chwycić za dłoń.